fbpx

Magdalena Witkiewicz – „Listy pełne marzeń” [Recenzja]

0

Kto z nas nie pisał listów do Mikołaja? Każdy zapisywał w nich, o czym marzy najbardziej – w dzieciństwie zazwyczaj były to oczywiście zabawki, jednak czasem zdarza się, że owy Mikołaj ma do spełnienia zupełnie inne życzenia. I potrzebuje do tego odrobiny ludzkiej pomocy. Taka pomocnicą Świętego Mikołaja jest Maryla Jędrzejewska.

„Listy pełne marzeń” to opowieść o siedemdziesięcioletniej kobiecie, która czerpie z życia pełnymi garściami. Z domu wychodzi tylko po jedzenie dla siebie i swojego kota. Ale najważniejsze jest to, że Maryla ma w swoim życiu cel. Przechwytuje listy dzieci zaadresowane do Świętego Mikołaja i spełnia marzenia. Nie wszystkie, ale te bardzo ważne. Ma oczywiście pomocników, którzy są jej bardzo wierni – na tyle, że są gotowi dla niej złamać prawo, a nawet pójść do więzienia. Główna bohaterka, Maryla, jest niezwykłą starszą panią. Z jednej strony bardzo uczynną, staranną i wrażliwą, a z drugiej również przebiegłą, cwaną, bystrą i przekonywującą. Bez skrupułów wykorzystuje wdzięczność osób, którym pomogła. Żyje z przekonaniem, że każdy, kto otrzymał pomoc, powinien w goście wdzięczności nieść ją innym. Jest także wdzięczna za to, że jej przyjaciółka z dawnych lat zostawiła jej wielki majątek, dzięki któremu może pomagać dzieciom, a tym samym nie trwoni pieniędzy na własne zachcianki.

Listopad i grudzień były dla Maryli najbardziej intensywnymi miesiącami w roku. Wiedziała, że będzie segregować listy, czytać po raz kolejny i przydzielać im właściwe miejsce. Nie chciała o nikim zapomnieć, niczego ważnego przeoczyć. Czasem pozornie nieistotny list był tak naprawdę wołaniem o pomoc. […] Maryla miała system, który nie zmieniał się od lat. Dzieliła listy na kilka kupek. Ta po prawej stronie była z drobnymi prośbami. Takimi od ręki – czekolada, lego, piłka. Zwykle te listy kładła na stosik najbliżej okna. Czasem ulegała tym prośbom, ale często Janusz kupował coś tym dzieciakom, nawet jej o tym nie mówiąc. Dobry był z niego człowiek. Im bliżej świąt, tym ten stosik bardziej rósł. Kolejne listy to były już te poważniejsze – nowe pianino, lekcje angielskiego czy wyprawka do szkoły dla młodszego brata. A także stypendium, by ktoś mógł studiować medycynę.

Maryla spośród listów od dzieci wybiera te, które najbardziej jej zdaniem zasługują na spełnienie. Prośby o zabawki i tym podobne rzeczy odkłada na oddzielną kupkę, do której później nie zagląda. Wybiera natomiast te, w których dzieci proszą o narzędzia potrzebne im do rozwijania pasji i zainteresowań, o przedmioty, które mogą poprawić ich los lub wspierać rozwój talentów. To dzięki pomocy Maryli niektóre dzieci wyrosły na lekarzy, informatyków, światowej sławy muzyków czy projektantów mody. I choć niektórzy pewnie pomyślą, że działania kobiety są co najmniej wątpliwe moralnie, to ona sama twierdzi, że nie robi niczego złego. W końcu drobne nadużycia, których się dopuszcza, służą jedynie dobru dzieci i spełnianiu ich marzeń.

W książce „Listy pełne marzeń” autorka przedstawia również historie dzieci, którym pomogła główna bohaterka. Poznajemy ich losy od momentu wysłania listu do Świętego Mikołaja, który przejęła Maryla i przekonujemy się, jak bardzo pomagała w dzieciństwie teraz już dorosłym ludziom. Można powiedzieć, że niektórym uratowała nawet życiu – z biegiem czasu orientowali się, że to pomoc starszej pani umożliwiła im osiągnięcie sukcesu lub ucieczkę od trudnej życiowej sytuacji. W ten sposób, pełni wdzięczności, angażowali się w pomoc i działania Maryli. Dziś, choć sposoby działalności kobiety i rozwiązania, które proponuje, nie zawsze im się podobają, niezmiennie są do jej dyspozycji.

Wielką zaletą świątecznej książki Magdaleny Witkiewicz są zawarte w niej listy różnych dzieci. Czasem to po prostu lista wymarzonych zabawek, niektóre wywołują uśmiech na naszych twarzach, a inne ściskają za serce. Nieraz musiałem wziąć głębszy oddech lub wytrzeć łzę wzruszenia, bo z dziecięcych opowieści bije nie tylko smutek, ale i nadzieja. Naprawdę rozumiem główną bohaterkę, która nie potrafiła przejść obok nich obojętnie i jestem pewien, że każdy czytelnik będzie jej gorąco kibicował.

Magdalena Witkiewicz nazywana jest specjalistką od szczęśliwych zakończeń. Trudno się z tym nie zgodzić. Jednak w przypadku „Listów pełnych marzeń” mam wrażenie, że te szczęśliwe zakończenia dzieją się już od pierwszych stron za sprawą spełnionych marzeń dzieciaków. Autorka po raz kolejny podbiła moje serce. Zdecydowanie ma głowę pełną pomysłów i talent do tworzenia wyśmienitych narracji. Nie wiem, jak to się dzieje, ale książki tej autorki czyta mi się bardzo dobrze, lekko i – niestety! – błyskawicznie. Krótko mówiąc za każdym razem chciałbym, żeby nie kończyły się tak szybko i nie inaczej było z „Listami pełnymi marzeń”. Jeżeli brakuje wam ciepłej, nieco zabawnej, pełnej nadziei książki na zimowe dni, to właśnie ją znaleźliście.

 

Autor: Magdalena Witkiewicz
Tytuł: „Listy pełne marzeń”
Wydawca: Wydawnictwo Filia
Data wydania: 28 października 2020 r.
Liczba stron: 368
ISBN: 9788381952897

Komentarze
Ładowanie...

Ta strona korzysta z plików cookie. Zakładamy, że nie masz nic przeciwko, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. Akceptuje Czytaj wiecej...