Hanna Cygler – „Złodziejki Świąt” [Recenzja]
W „Złodziejkach Świąt” autorka zagląda trochę za kulisy świata wydawniczego. Czy w życiu prywatnym pisarki radzą sobie tak dobrze, jak ich literackie bohaterki? Czy mogą liczyć na wielką miłość i happy end? To się okaże!
Nie do końca wiadomo, jaki jest idealny przepis, by trafić w gusta czytelniczek i czytelników literatury obyczajowej. Wydaje się, że kluczem do sukcesu jest zachowanie odpowiednich proporcji. Gdy bowiem w książce pojawia się za dużo scen seksu, ludzie mówią, że to erotyk. Jeśli bohaterowie zbyt dużo do siebie wzdychają i są zbyt emocjonalni, powieść łatwo trafia do kategorii „romans”. Z kolei kiedy osią fabuły staje się śmierć bohatera lub bohaterki, to musi być kryminał lub – w najlepszym razie – kryminał z elementami obyczajowymi. Po przeczytaniu powieści Hanny Cygler wciąż nie jestem do końca pewien, jaki jest jej sposób na sukces, ale nie dziwię się, że jej książki od wielu lat są tak popularne i zyskały rzesze czytelników i czytelniczek.
Niedawno w moje ręce trafiła świąteczna książka tej autorki pod tytułem „Złodziejki Świąt”. Jest to opowieść o pisarkach i jednej redaktorce, czyli opowiada zakulisowym życiu rynku wydawniczego. Można dodać, że szalonym życiu, ale to już zależy od tego, co dla kogo tym szaleństwem jest. Swoimi bohaterkami autorka uczyniła kobiety sukcesu, które sprzedają masę książek, są młode, zdolne i seksowne. Wszystkie jednak cierpią z powodu braku miłości, doświadczenia zdrady, problemów w małżeństwie albo konfliktów ze swoimi fanami.
Nie bez powodu kilka zdań wcześniej wspomniałem o tym, że proporcje środków użytych przez autora są ważne. Przyglądając się najnowszej powieści Hanny Cygler można powiedzieć, że mamy do czynienia z komedią obyczajową, ale uzupełnioną o wątki kryminalne i psychologiczne. Autorka raczy nas bardzo lekkim stylem. Dzięki temu po stronach się mknie, a i przyjemność z lektury jest większa. Bohaterki stworzone przez autorkę są bardzo wiarygodne. Mógłbym nawet pokusić się o stwierdzenie, że niektóre z nich poznałem naprawdę, ale nie będę rzucać nazwiskami! Oczywiście Hanna Cygler też tego nie robi, a inspiracje nie są jednoznaczne, ale rzeczywiście bohaterki posiadają charakterystyczne cechy niektórych polskich pisarek. Autorka zbudowała postaci na mocnych podstawach, co sprawia, że z zaciekawieniem śledzimy ich losy.
Ciekawy zabieg został zastosowany przy konstruowaniu fabuły. Nie toczy się ona tylko w ciągu kliku dni czy tygodni, jak bywa to w książkach „świątecznych”. Tym razem zaczynamy w październiku, podczas Międzynarodowych Targów Książki w Krakowie, a kończymy w grudniu następnego roku, czyli akcja toczy się przez około 15 miesięcy. W związku z tym „Złodziejki Świąt” zawierają zaledwie akcenty bożonarodzeniowe, podczas gdy większość wydarzeń rozgrywa się w zupełnie innej, nieświątecznej atmosferze. Mimo wszystko jednak mogę polecić tę książkę na zimowo-świąteczny czas, zwłaszcza tym, którzy czytają sporo literatury obyczajowej, bo na pewno odnajdą tu sporo nawiązań do życia i twórczości swoich ulubionych autorek.
Jestem przekonany, że sięgając po „Złodziejki Świąt” Hanny Cygler nie będziecie odczuwać, że ktoś ukradł wam czas. Wieloletnie doświadczenie autorki oraz humor zawarty w książce robią swoją i uatrakcyjniają powieść. Jest to ciekawa i niesztampowa propozycja na najbliższy czas, choć dzięki temu, że akcja toczy się przez ponad rok, po „Złodziejki Świąt” można sięgnąć też w innym czasie.
Autor: Hanna Cygler
Tytuł: „Złodziejki Świąt”
Wydawca: Dom Wydawniczy REBIS
Data wydania: 24 listopada 2020 r.
Liczba stron: 360
ISBN: 9788381881920