Anna Potyra „Pchła” i „Potwory” (recenzja)
„Pchała” i „Potwory” to powieści pani Anny Potyry, które ukazały się nakładem wydawnictwa Zysk i s-ka.
Trudno uwierzyć, że pisarka wcześniej pisząca bajki o wróżkach stworzyła wciągającą, wielowątkową serię kryminalną z wyrazistymi postaciami, częstymi zwrotami akcji i nieoczywistymi rozwiązaniami.
„Pchłę” rozpoczyna prolog ze sceną egzekucji z czasów II wojny światowej: mieszkańcy pewnej kamienicy na warszawskiej Woli zostają rozstrzelani przez niemieckich żołnierzy w pierwszych dniach Powstania Warszawskiego.
„Kurczowo przytulała do siebie dzieci, próbując dać im w tej ostatniej minucie ich krótkiego życia ostatnią odrobinę otuchy i ciepła. I miłości. Kiedy ugodziła ją kula, padła na ziemię. Na Basię. Słyszała jęki ludzi i płacz Krzysia. Niemiecki żołnierz chodził i dobijał z pistoletu tych, co jeszcze żyli. Padł kolejny strzał. Krzyś przestał płakać. Potem nie było już nic.”
Akcja książki toczy się na dwóch płaszczyznach czasowych, gdzie pełna tajemnic teraźniejszość miesza się z bolesną historią z czasów II wojny światowej.
Współczesność- Boże Narodzenie, w swoim mieszkaniu zostaje zamordowany młody mężczyzna, sprawca nie pozostawia żadnych śladów prócz starej fotografii… Sprawę ma poprowadzić komisarz Wydziału Zabójstw Adam Lorenz. Pomagać mu będą koledzy z wydziału aspirant Mateusz Corsetti i Marcin Brylski zwany przez kumpli Brylantem. Do pomocy w śledztwie zostaje przydzielona również profilerka Iza Rawska. Sprawa jest trudna, tropów poza starą fotografią brak. Niestety ta zbrodnia to dopiero początek koszmaru…ofiar będzie więcej.
Co łączy morderstwa?
Jaka ponura tajemnica kryje się za starymi zdjęciami? Jaki związek ze zbrodniami mają krwawe wydarzenia z przeszłości oraz tajemnicze listy? Próbowałam znaleźć odpowiedź na chociaż jedno z pytań. Nie było łatwo. Zakończenie bardzo przypadło mi do gustu i odkładając książkę po cichu liczyłam na to, że to nie koniec przygód komisarza Lorenza i jego ekipy.
Bardzo się ucieszyłam kiedy w zapowiedziach na listopad’ 2020 pojawiła się kolejna książka pani Anny. Trochę musiała poczekać, ale kiedy zaczęłam czytać przepadłam na kilka dni. Tym razem sprawa o zabójstwo młodej śpiewaczki operowej Magdaleny Rosińskiej zostaje powierzona Mateuszowi Corsetti, któremu jak się okazuje szefowanie wcale nie przypadło do gustu. Na szczęście tak jak w poprzedniej części Corsetti może liczyć na pomoc profilerki Izy Rawskiej oraz Brylanta.
Policjanci za wszelką cenę będą chcieli odkryć prawdę. Jednak krąg podejrzanych ciągle się powiększa. Grono osób, którym artystka mogła przeszkadzać jest dość spore. Na dodatek znika kolejna gwiazda opery Natasza Zandler. Czy to przypadek? Czy to kolejne zabójstwo, porwanie, a może ucieczka? Policjanci błądzą po omacku i szukają wciąż nowego punktu zaczepienia, na którym mogliby oprzeć swoje dochodzenie. Czy Adam Lorenz, mimo iż został odsunięty od sprawy i przebywa na przymusowym urlopie pomoże odkryć tajemnice czające się w murach opery? A może Potwór wcale nie jest związany z operą?
„Życie to nie bajka, wszędzie czają się potwory, które mają sto twarzy. Gniewu, zazdrości, strachu, smutku, słabości, chorych projekcji i złych wspomnień. Każdy ma jakiegoś potwora.”
Czyta się jednym tchem. Na zimowe wieczory to idealny zestaw. Ja już wypatruję kolejnej części.
(Lucyna Naumczyk)