fbpx

Beata Sabała-Zielińska – „Pięć Stawów. Dom bez adresu” [Recenzja]

binary comment
0

Jeśli byliście w Zakopanem chociaż raz i chodziliście po górach, to najprawdopodobniej macie wspomnienia ze schroniska w Dolinie Pięciu Stawów Polskich – to w końcu najbardziej znane schronisko po polskiej stronie Tatr! Beata Sabała-Zielińska, autorka bestellera „TOPR. Żeby inni mogli przeżyć”, tym razem zabiera nas w niezwykłą podróż w czasie i opowiada o historii tego miejsca.

Schronisko w Dolinie Pięciu Stawów Polskich, przez stałych bywalców pieszczotliwie nazywane „Piątką”, to miejsce niezwykłe w skali naszego kraju – najwyżej położone schronisko, jedyne w polskich górach, do którego nie można dojechać żadnym środkiem transportu. To spowodowało, że długo było miejscem dla wybranych, dla tych, którzy po górach chodzili dużo, wiedzieli, dokąd idą i po co. Często również dla tych, którzy w schronisku nocowali, by bladym świtem – lub jeszcze ciemną nocą! – zerwać się i iść w góry, bo Dolina Pięciu Stawów to najlepsze miejsce do wysokogórskiej wspinaczki, otoczone wysokimi ścianami Orlej Perci z jednej strony i Szpiglasowego Wierchu z drugiej. Dla wielu miłośników Tatr to bez wątpienia jedno z najpiękniejszych, jeśli nie najpiękniejsze miejsce w najwyższych polskich górach.

Ale reportaż Beaty Sabały-Zielińskiej tak naprawdę w niewielkiej części poświęcony jest turystom, bo główną rolę gra tu samo schronisko i jego gospodarze – od początku, od pierwszych kamieni położonych pod fundamenty schroniska, są nimi Krzeptowscy, rodzina z Podhala, górale z dziada pradziada, którzy byli wspaniałymi gospodarzami niejednego tatrzańskiego schroniska i są nimi do dzisiaj. Siostry Marta i Maria Krzeptowskie wpuściły autorkę do swojego domu, położonego na wysokości 1670 m n.p.m., i do swojego życia, pokazały obowiązki i wyzwania, z którymi się mierzą, pozwoliły zasmakować codzienności, która niejednemu z nas, wychowanych na nizinach, nie mieści się w głowie. Beata Sabała-Zielińska miała też możliwość obejrzenia rodzinnych pamiątek Krzeptowskich i skwapliwie z niej skorzystała – w książce znajdziemy obszerne fragmenty pamiętnika babci obecnych właścicielek, Marii Krzeptowskiej, legendy Pięciu Stawów, która brała udział w budowie schroniska i przez wiele lat się nim opiekowała. Ci, którzy odwiedzali dolinę po wojnie, z pewnością świetnie ją pamiętają, bo stała się postacią, o której krąży w środowisku taternickim mnóstwo opowieści – teraz możemy poznać je i my! Zresztą opowieść o rodzinie Krzeptowskich, ich uporze i silnym charakterze robi wielkie wrażenie, więc czujemy się, jakbyśmy również – choć trochę – dzięki lekturze ich poznali.

Schronisko w Pięciu Stawach z racji swojego niepowtarzalnego charakteru, cieszyło się i nadal cieszy ogromną popularnością. Beata Sabała-Zielińska świetnie oddaje w swojej książce niezwykłą atmosferę domowego ciepła, gościnności i serdeczności, którą dobrze zna każdy, kto choć raz tam był. Opowiada o ogromnym poświęceniu, z jakim mieszkańcy „Piątki” oddają się opiece nad turystami, o trudach srogiej i długiej zimy, o życiu z dala od cywilizacji, w domu, który nie ma nawet adresu! Bardzo dużo czasu poświęca okresowi powojennemu i czasom PRL-u, kiedy Pięć Stawów było mekką taterników i wielbicieli gór, kiedy zawiązywały się tam przyjaźnie, zawierano tam małżeństwa, wspólnie wędrowano. Ale opowiada też o tych, którzy, niestety, w Dolinie Pięciu Stawów lub w okolicznych ścianach zginęli – a było ich wielu, bo niektóre z dróg wspinaczkowych w tym rejonie należą do wyjątkowo trudnych. Sabała-Zielińska oddaje głos nie tylko mieszkańcom schroniska, świadkom tragicznych wydarzeń, ale też ratownikom TOPR-u, którzy w schronisku dyżurują i często jako pierwsi wyruszają na pomoc, nawet w najbardziej paskudnej pogodzie. Przywołuje również sylwetki znanych postaci, które pojawiały się w Pięciu Stawach – badaczy, literatów, poetów. To wspaniała przygoda dla nas wszystkich i sentymentalna podróż w czasie dla tych, którzy pamiętają schronisko sprzed kilkunastu lub kilkudziesięciu lat.

Beata Sabała-Zielińska już poprzednią książką poświęconą ratownikom tatrzańskim udowodniła, że umie pisać o górach. „Dom bez adresu” to kolejny świetny reportaż, napisany z pasji i miłości do gór, co daje się doskonale wyczuć podczas lektury. Razem z nią rzeczywiście na kilka wieczorów przenosimy się do schroniska. To opowieść idealna, by wczytać się w nią z kubkiem herbaty lub grzańca, wyciągnąć album z górskimi zdjęciami i powspominać własne wędrówki. To również ważna wiadomość od mieszkańców schroniska dla nas, turystów – mówią o tym, jak wędrować po górach, jak doceniać ich piękno, jak zachowywać się w schroniskach górskich, żeby mieć przyjemność z wycieczki i nie odbierać jej innym. Jeśli odwiedzacie Tatry regularnie lub zamierzacie zrobić to niebawem, bardzo Was zachęcam do przeczytania „Pięciu Stawów”, by przekonać się, że wędrówki górskie to nie tylko góry, to również – a może przede wszystkim – ludzie gór!

Zapraszamy też do obejrzenia wideorecenzji książki „Pięć Stawów. Dom bez adresu”.  

 

Autor: Beata Sabała-Zielińska
Tytuł: „Pięć Stawów. Dom bez adresu”
Wydawca: Wydawnictwo Prószyński i S-ka
Data wydania: 12 listopada 2020 r.
Liczba stron: 352
ISBN: 9788381693356

Komentarze
Ładowanie...

Ta strona korzysta z plików cookie. Zakładamy, że nie masz nic przeciwko, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. Akceptuje Czytaj wiecej...