fbpx

Kevin Barry – „Nocny prom do Tangeru” [Recenzja]

0

„Nocny prom do Tangeru” Kevina Barry’ego wywołał za granicą sporo zamieszania. Z jednej strony otrzymał nominację do Nagrody Bookera, z drugiej zbiera bardzo mieszane recenzje. Gdy Wydawnictwo Pauza opublikowało polski przekład tej powieści, postanowiłem sprawdzić, w czym tkwi tajemnica…

Cała akcja rozgrywa się w czasie jednej nocy w porcie w hiszpańskim Algeciras. Maurice i Charlie, dwaj przyjaciele, czekają na prom, który przybija tam kilkakrotnie w ciągu nocy. Dostali informację, że jednym z kursów ma przypłynąć do miasteczka córka Maurice’a, z którą nie miał kontaktu od dłuższego czasu. My, czytelnicy, towarzyszymy im przez całą noc i słuchamy ich rozmów, wspomnień, przemyśleń. Obaj podsumowują swoje dotychczasowe życie – nie są na pewno nieskazitelni, popełnili wiele błędów, więc opowieści, które snują, są czasami wzruszające, a czasami wręcz niepokojące. Obraz Maurice’a i Charliego w naszych oczach diametralnie się zmienia w miarę tego, jak ujawniają kolejne informacje na swój temat.

Myślę, że kontrowersje wokół „Nocnego promu do Tangeru” wynikają przede wszystkim z nietypowego stylu Barry’ego, który na pewno nie każdemu przypadnie do gustu. Wielu recenzentów –mimo że chwali poetycki język i mądre spostrzeżenia zawarte w powieści, nadające się wręcz do cytowania w różnych okolicznościach – podkreśla, że zabrakło im w fabule zwięzłości, wątki się rozchodziły, a wielu z nich najzwyczajniej książka znudziła. Częściowo zgadzam się z tym, że narracja mogłaby być bardziej spójna, zwłaszcza w niektórych momentach, bo „Nocny prom do Tangeru” to niemalże powieść w obrazach, złożona z poszczególnych scen. Z drugiej strony ja lubię spokojne, nieco przegadane książki; nie musi się dużo się dziać, żeby powieść mi się podobała.

W porcie Algeciras zebrała się zbrodnicza rezygnacja połowy Europy. Powietrze pachniało średniowieczem. Bezpańskie dzieci wielu nacji przycupnęły tu, naćpane albo pijane. Wszystkie bębny, dziewczyny i psy stały w szeregach. W ciemności migały maleńkie ogniki palonych fajek. Panowała atmosfera podniosłej ceremonii. Dzieci były często całkiem pozbawione humoru. nocami port emanował gorącem i miał w sobie coś diabolicznego. Przywoływało to na myśl przeszłość, ale należało do nowego wieku. W tak pogodną noc dało się dojrzeć na południu światła Tangeru.
Godziny oczekiwania Maurice postanowił spędzić na spacerze po starych portowych uliczkach. Z głębi alejek przyglądały mu się tajemniczo dziwne drapieżniki. Znajdował się w jednym  nieodgadnionych miejsc Ziemi. Kiedy się poruszał, czuł się obserwowany albo nagrywany. Zdawało mu się również, że do czegoś się zbliża. Czekał na nocną przeprawę na drugą stronę czarnej wody. To, co zostało z pieniędzy, ukrył w małych zwitkach rozmieszczonych na ciele. Musiał odzyskać swoje kobiety.    

W tym wypadku jednak bardziej nawet niż fabułę doceniam kreacje głównych bohaterów, którzy są wielowymiarowi, niejednoznaczni i z każdą kolejną sceną wyraźnie zmieniają się w naszych oczach – stworzenie takich bohaterów to duża sztuka. Maurice’a i Charliego wiele łączy, zarówno silna męsko-męska przyjaźń, jak i interesy, zaprzyjaźnili się bowiem, handlując narkotykami. Trudny charakter Maurice’a z pewnością wpłynął na jego życie rodzinne i przyczynił do utraty kontaktu z córką, Dilly. Obaj mężczyźni – podobnie jak każdy z nas – mają wiele twarzy. Tworząc złożonych bohaterów, Barry uchwycił tak naprawdę istotę naszego istnienia, w którym przeplatają się różne wersje nas samych.

Muszę jednak przyznać, że proza Barry’ego także we mnie wzbudza nieco mieszane odczucia. Podczas lektury nieustannie narzucały mi się wyraźne skojarzenia ze sztuką „Czekając na Godota” Samuela Becketta, który zresztą podobnie jak Barry był Irlandczykiem, więc tym trudniej uniknąć porównań. Beckett to mój mistrz, jeśli chodzi o dramaty, a poprzeczka „Czekając na Godota” jest nie do przeskoczenia, to po prostu próba z góry skazana na porażkę. Niestety podobieństw między tymi dwoma dziełami jest dużo, poczynając od oczywistych – bohaterowie to para przyjaciół, mężczyzn, czekających na nadejście osoby, co do której nie ma pewności, czy, kiedy i jak przyjdzie. Dla mnie to działa na niekorzyść „Nocnego promu do Tangeru”, który chociaż sam w sobie jest bardzo dobrą powieścią, przez porównanie wypada słabiej niż mógłby. Jeżeli Barry chciał inspirować się Beckettem, to w moim odczuciu inspiracja jest za duża i zbyt wyraźna, jeśli miała to być reinterpretacja, to coś nie zagrało. Niemniej jednak myślę, że ta książka ze mną zostanie i wrócę do niej może za jakiś czas, gdy nabiorę do niej nieco dystansu. Zobaczymy, czy wówczas zmienię zdanie!

 

Autor: Kevin Barry
Tytuł: „Nocny prom do Tangeru”  
Tłumaczenie: Łukasz Buchalski
Wydawca: Wydawnictwo Pauza
Data wydania: 25 marca 2020 roku
Liczba stron: 224
ISBN: 9788395550843

 

Komentarze
Ładowanie...

Ta strona korzysta z plików cookie. Zakładamy, że nie masz nic przeciwko, ale możesz zrezygnować, jeśli chcesz. Akceptuje Czytaj wiecej...